Mity edukacji seksualnej
Mit Nr 1.
“Nastolatki bardziej pragną seksu niż miłości.”
Statystyki podają zatrważająco dużą liczbę nastolatków, które prowadzą życie seksualne. Interpretacje tych danych mogą wprowadzić nas w błąd. Dzięki nim bowiem uwierzyliśmy, że tym, czego młodzież pragnie najbardziej, jest aktywność seksualna.
Jednak młodzi ludzie bardziej niż seksu potrzebują miłości. Chcą, żeby komuś na nich zależało. Gwałtownie poszukują czułości, akceptacji i bliskości drugiego człowieka, i błędnie sądzą, że zgadzając się na seks, zbudują tę prawdziwą więź.
Przeprowadzone badania wykazują, że młodzi przede wszystkim marzą o szczęśliwym życiu rodzinnym. Co ciekawe potrzebę te wyraża więcej chłopców niż dziewcząt. Natomiast 86% nastolatków chciałoby bliższych więzi rodzinnych – są one ważniejsze dla młodych kobiet (90%) niż dla młodych mężczyzn (82%). Młodzi rozpaczliwie pragną trwałego związku. Usiłują znaleźć wzorzec małżeństwa, które harmonijnie łączy wszystkie pożądane elementy udanego związku – miłość emocjonalną i fizyczną rodziców oraz wzajemną miłość wszystkich członków rodziny. I często go nie znajdują. Dlatego nie wiedzą jak stworzyć taki związek. Często nie rozumieją na czym polega prawdziwa bliskość. Jej substytutem staje się aktywność seksualna.
Bliskie, osobowe więzi, akceptacja, poczucie bezpieczeństwa i własnej wartości, świadomość, że jest się kochanym i że można kochać innych – to najważniejsze potrzeby każdego nastolatka. Rodzice odgrywają ważną rolę w zaspokojeniu tych potrzeb, poprzez budowanie bliskich relacji z dziećmi, przez stworzenie im stabilnego domu, przez własny przykład miłości, oddania i wierności małżeńskiej. Młodzi, których potrzeby są zaspokojone w domu rodzinnym są mniej skłonni do ulegania swoim popędom lub poddawania się presji seksualnej wywieranej przez rówieśników . Nie mając w domu solidnej bazy uczuciowej (trudno o taką więź w rozbitej rodzinie, bez względu na to, jakie są przyczyny jej rozpadu – rozwód, separacja lub po prostu brak miłości i porozumienia), nastolatki będą jej szukały poza nim. Uwierzą we wszystko i każdemu, kto obieca im miłość i akceptację, której tak bardzo potrzebują.
Seksualna swoboda, zachodzenie w ciążę i jej przerywanie to tylko przejawy prawdziwego problemu, nękającego nastolatki. Młodzi ludzie podejmują aktywność seksualną, ponieważ zostali zranieni w swoich dotychczasowych kontaktach z najważniejszymi dla nich ludźmi.
Nie rozwiążemy problemu seksualnej aktywności młodzieży, jeżeli nie zajmiemy się zaspokajaniem jej emocjonalnych, społecznych i duchowych potrzeb przy pomocy rodzicielskiej miłości i bliskości. Niestety, większość współczesnych programów wszechstronnej edukacji seksualnej zajmuje się jedynie fizycznym aspektem współżycia młodych ludzi, ciążą, aborcją i antykoncepcją. Jeżeli rzeczywiście chcemy pomóc naszym dzieciom, najpierw musimy pomóc ich rodzicom.
Mit Nr 2
“Seksualna abstynencja nastolatków jest nierealna.”
Rzecznicy tego założenia utrzymują, że aktywność seksualna nastolatków nie da się okiełznać, ponieważ niezależnie od tego co zrobią dorośli, młodzi i tak zdecydują się na współżycie, bo tak robią wszyscy. Różne organizacje radzą, żeby dawać nastolatkom środki antykoncepcyjne oraz instrukcje jak je stosować, bo ich popęd płciowy jest zbyt silny.
To kłamstwo! Jeżeli jesteśmy tylko bezradnymi ofiarami naszych popędów – to dlaczego karzemy gwałcicieli? Jeżeli młody człowiek nie może poczekać, to należy z kodeksu karnego usunąć wszelkie przepisy o karalności z powodu przestępstw na tle seksualnym, a usankcjonować gwałt i przemoc. Jeżeli nie można powstrzymać się przed współżyciem seksualnym, to jak będzie można powstrzymać się od takich kontaktów poza małżeństwem? Skoro młodzi ludzie “muszą” zaspokajać swój popęd seksualny, to niczym nie różnią się od zwierząt. Stają się niewolnikami swego ciała.
Nie mamy żadnych wątpliwości co do narkotyków – w tym wypadku stanowczo się im przeciwstawiamy. Nie mamy żadnego problemu, kiedy zewsząd jesteśmy zachęcani do samokontroli w dziedzinie zdrowia – diety, gimnastyki, walki ze stresem, alkoholizmem, paleniem papierosów. Dlaczego więc mamy takie opory, aby nakłaniać do samokontroli również w dziedzinie życia seksualnego?
Zamiast zakładać, że nastolatki i tak podejmą stosunki seksualne, nasza wspólna strategia w zwalczaniu tego niekorzystnego zjawiska powinna być podobna do podejścia względem narkomanii wśród młodzieży, spożywania alkoholu i palenia papierosów – musimy zachęcać nastolatki do mówienia “nie”.
Czy one zastosują się do naszych zaleceń? Niektóre na pewno tak. Oczywiście, zawsze będzie istnieć część młodych ludzi aktywnych seksualnie. Lecz nie oznacza to, że powinniśmy zrezygnować z prób przekonywania młodzieży, że warto czekać. W końcu zawsze będziemy mieć też w naszym społeczeństwie prostytutki, narkomanów, alkoholików, mężów bijących swoje żony, gwałcicieli, oszustów podatkowych i złodziei. A przecież konsekwentnie staramy się uniemożliwić im szkodzenie sobie lub innym.
Zwolennicy wszechstronnej edukacji seksualnej uważają, że obowiązkiem społeczeństwa jest ochrona nastolatków przed szkodliwymi konsekwencjami (np. ciążą, AIDS, chorobami przenoszonymi drogą płciową) ich “wrodzonej” aktywności seksualnej. Dlatego uważają, że prezerwatywy muszą być łatwo dostępne dla wszystkich nastolatków oraz, że naszym podstawowym zadaniem jest nauczyć młodzież, jak je stosować. Gdybyśmy zastosowali podobne rozumowanie w stosunku do problemu zażywania narkotyków wśród dzieci, to musielibyśmy porzucić kampanię “powiedz nie” na korzyść propagowania “odpowiedzialnego uzależnienia”. Nasze działania sprowadziłyby się do nauczania dzieci, jak prawidłowo i bezpiecznie “strzelić sobie w żyłę” sterylną igłą, aby nie zarazić się np. wirusem HIV oraz do rozdawania darmowych igieł i strzykawek. Przecież to oczywisty absurd.
Dlaczego w sprawach seksualności nastolatków przyjęliśmy ochronną, a nie przeciwdziałającą taktykę? Nasze programy koncentrują się tylko na bezpiecznym seksie, zamiast propagować wartości moralne, pokazywać korzyści płynące z abstynencji i uczyć nastolatki mówić “nie”. Zamiast uczyć je kontroli urodzeń, powinniśmy szkolić je w samokontroli. Nasze postępowanie ma znaczenie. Jeżeli my nie będziemy wierzyć w nasze dzieci, to jakim cudem one mogą uwierzyć w siebie?
Mit Nr 3
“Åšrodki masowego przekazu mówią prawdę o seksie.”
Telewizja i media pokazują prawdziwe życie. Absolutnie nie! Seks przedstawiany na ekranach telewizyjnych, w muzyce, prasie, czasopismach, ogłoszeniach i reklamach jest fikcją, a nie faktem. A nasze dzieci miewają niestety poważne problemy z oddzieleniem prawdy o seksie od tej , przedstawionej im w mediach.
Młody człowiek – mający ponad dziesięć lat – oglądając w ciągu roku programy telewizyjne widzi ponad dziesięć tysięcy scen sugerujących współżycie seksualne, zawierających komentarze lub aluzje seksualne. Spośród tych scen ponad siedem tysięcy, czyli ok. 80% przedstawia seks poza małżeństwem. Coś takiego powtarza się każdego roku. W popularnych serialach przesłanie to jest jeszcze silniejsze. Tam 94% kontaktów seksualnych ma miejsce poza małżeństwem.
Idea swobody seksualnej przenika również książki i czasopisma. Dzisiejsze powieści zawierają przynajmniej jedną wyraźną scenę seksualną, najczęściej w związku pozamałżeńskim. Oczywiście sprawy miłości zawsze były ukazywane w powieściach. W przeszłości jednak autorzy jedynie sugerowali seksualny aspekt związku między dwojgiem ludzi i pozostawiali resztę wyobraźni. Dziś opisują go w najdrobniejszych, podniecających, można powiedzieć instruktażowych szczegółach. To samo odnajdujemy w popularnych czasopismach, muzyce, reklamach, których treść najwyraźniej chce pomóc nam “robić to” z większą przyjemnością.
Media przedstawiają nam wyraźne hasła; “Jeśli jest to przyjemne, rób to.”, “Tylko święci i niechciani czekają do małżeństwa.”, “Rób to tak często i z tyloma ludźmi, z iloma chcesz.”, “Seks przedmałżeński jest nieszkodliwy.”, “Gdy będziesz w małżeństwie, dalej będziesz mógł spać z innymi – przecież prawie wszyscy tak robią.’
Jak wykazują najnowsze badania środki masowego przekazu zajmują trzecie miejsce (za rówieśnikami i rodzicami) wśród czynników kształtujących przekonania i wzorce postępowania nastolatków. Jest to wynikiem ilości czasu, jaki poświęcają oni na oglądanie, słuchanie i czytanie informacji płynących z mediów. Wszystkie te kłamstwa sprawiają, że młodzi ludzie są przekonani, iż czynią dobrze ulegając presji seksualnej, że zachowują się zgodnie z obowiązującymi w społeczeństwie normami.
Media nie kłamią na temat istnienia swobody seksualnej w naszym społeczeństwie, choć z pewnością przesadzają sugerując, że przedmałżeński i pozamałżeński seks to zachowanie bardziej powszechne niż seks małżeński i zachowanie abstynencji seksualnej.
Kłamstwo polega na tym, że środki masowego przekazu niezwykle rzadko przedstawiają negatywne konsekwencje swobody seksualnej i pozamałżeńskich stosunków płciowych. Zachowania przedstawiane w mediach rzadko mają negatywne skutki. Bohaterowie piją alkohol, ale nie mają wypadków samochodowych, współżyją seksualnie, ale nie zachodzą w ciążę. Nie zdarza nam się oglądać w telewizji, jak nasz ulubiony bohater serialu zmaga się z chorobą przenoszona drogą płciową. Nie kręci się filmów o noworodkach urodzonych z wadami wrodzonymi, będących rezultatem owych chorób.
Jeśli podejście młodych ludzi do spraw seksu ma się zmienić, to muszą się zmienić albo media albo zwyczaje młodzieży związane ze słuchaniem i oglądaniem.
Spójrzmy co stało się z paleniem papierosów pokazywanych na ekranach telewizyjnych. Dawniej widzieliśmy je niemal bez przerwy. Teraz zdarza się to naprawdę rzadko. I to zjawisko – bardziej niż cokolwiek innego – zmieniło opinię młodzieży na temat palenia.
Mit Nr 4
“Seks między dwojgiem akceptujących go nastolatków jest ich własną sprawą.”
Mówi się nam, że seksualne praktyki innych nie powinny nas interesować. Nie możemy pouczać innych, jak mają prowadzić swoje życie seksualne. To nieprawda! Seks to nie tylko prywatna sprawa człowieka, lecz również zjawisko o potencjalnie groźnych konsekwencjach społecznych i wymagające wielkich wydatków z publicznej kasy.
Jeżeli współżycie seksualne to prywatna sprawa każdego człowieka, to dlaczego rząd corocznie wydaje ogromne sumy pieniędzy na pokrycie kosztów związanych z ciążami nastolatek? Dlaczego państwo ponosi koszty badań, leczenia, utrzymywania osób chorych, porzuconych dzieci? Dlaczego opiekuje się samotnymi matkami i ich dziećmi? A co z kosztami leczenia pacjentów z AIDS i innymi chorobami przenoszonymi drogą płciową? Prywatny akt dwojga ludzi wymaga często wielkich wydatków z kasy publicznej.
Jeżeli seks jest prywatną sprawą dwojga osób a rząd, szkoła i Kościół nie powinny wypowiadać się na jego temat, to dlaczego przeznaczamy tak ogromne sumy na finansowanie edukacji seksualnej.
Gwałtowny wzrost zachorowalności na choroby przenoszone drogą płciową wraz z okropnym cierpieniem jakie za sobą niosą, to kolejna cena jaką społeczeństwo płaci za nieuporządkowane życie seksualne. Przykładem są chociażby zainfekowane niemowlęta urodzone przez matki z wirusem HIV.
Prawdopodobnie najpoważniejszym kosztem ponoszonym przez społeczeństwo z powodu swobody seksualnej jest cena natury emocjonalnej. Z niechcianą ciążą, aborcją i chorobami przenoszonymi drogą płciową wiąże się poczucie winy, podejrzliwość i strach.
Dziś nikt nie może powiedzieć, że seks to prywatny akt dwojga ludzi za zamkniętymi drzwiami. Lekarze ostrzegają, że obecnie źródłem zakażenia może być nie tylko obecny partner seksualny, lecz również wszyscy jego partnerzy z ostatnich dziesięciu lat. Można bowiem być nosicielem jakiegoś wirusa (np. wywołującego AIDS lub inną chorobę przenoszoną drogą płciową) i przez dziesięć lat nie zdawać sobie z tego sprawy. Każdy więc kto współżyje seksualnie, wprowadza do tego aktu wszystkie osoby, z którymi kiedykolwiek odbył stosunek seksualny oraz wszystkich dotychczasowych partnerów swojego obecnego partnera. I nawet uczciwa odpowiedź seksualnego partnera na temat stanu jego zdrowia wcale nie gwarantuje, że ta osoba nie stanowi zagrożenia. Wirus AIDS, który znajduje się w stanie uśpienia w organizmie jednego człowieka, tak że nie zdaje on sobie sprawy ze swego zakażenia, może zostać przekazany jego partnerowi seksualnemu.
Mit Nr 5
“Bezpieczny seks jest naprawdę bezpieczny.”
Używaj prezerwatywy, a będziesz uprawiał bezpieczny seks. To kolejny fałszywy slogan reklamowy. Dane statystyczne niezbicie dowodzą, że szeroko reklamowane prezerwatywy nie gwarantują tak rozumianego bezpieczeństwa. Ci, którzy ich używają mogą liczyć jedynie na trochę bezpieczniejszy seks. Coraz więcej nastolatków stosuje środki antykoncepcyjne i robi to bardziej konsekwentnie niż dawniej, a mimo to liczba przedmałżeńskich ciąż nadal rośnie. Skuteczność prezerwatywy używanej zgodne z instrukcją wynosi 98 proc. Ale już typowa skuteczność wśród dorosłych to 85 proc.(badania National Survey of Family Growth)Wśród nastolatków jest jeszcze mniejsza i waha się od 47 do 90 proc. Zawodność prezerwatywy spowodowana jest też często tym, że młodzi ludzie używają jej nierozsądnie( np. będąc pod wpływem alkoholu i narkotyków w momencie seksualnego podniecenia), co nie sprzyja prawidłowemu użyciu prezerwatywy i sprawia, że jej nieskuteczność jest bardziej prawdopodobna.
Zajście w ciążę nie jest największym niebezpieczeństwem, które wynika z zawodności prezerwatywy. Wirus wywołujący AIDS jest 450 razy mniejszy niż plemnik. Aby nie dopuścić do rozprzestrzeniania się AIDS, prezerwatywa powinna funkcjonować dziesięć razy lepiej niż tylko w celu zapobiegania ciąży.
Używanie prezerwatywy jest podobnie do skoku ze spadochronem. W chwili, gdy wyskakujesz, instruktor krzyczy – chwileczkę, zapomniałem powiedzieć, że około 31% spadochronów się nie otwiera! Co wtedy czujesz? Konsekwencją pęknięć prezerwatywy czy też niedoskonałości lateksu, jest nie tylko dziecko pod sercem matki, ale również choroby przenoszone drogą płciową – atakujące kobietę i mężczyznę. By prezerwatywa była bezpieczna, musiałaby być 10 razy grubsza. Spróbuj działać w takim “kombinezonie”. Ponieważ prezerwatywy nie sprawdziły się ani jako osiągnięcie medyczne ani w dziedzinie kontroli urodzin ani w ochronie przeciw chorobom płciowym, rząd USA zaprzestał wydawać im stosowne certyfikaty.
Mit Nr 6
“Nastolatki nie potrzebują pomocy rodziców przy podejmowaniu decyzji dotyczących aktywności seksualnej.”
Zwolennicy planowania rodziny przekonują, że wymaganie udziału rodziców i ograniczanie w ten sposób dostępu do środków antykoncepcyjnych i aborcji doprowadzi do wzrostu ciąż u nieletnich. Jednak, gdy przyjrzymy się danym statystycznym zauważamy, że jeżeli rodzice nie pomagają dzieciom w podejmowaniu decyzji dotyczących aktywności seksualnej, to liczba ciąż wzrasta. Istnieją trzy bariery, które powstrzymują młodzież przed podejmowaniem pozamałżeńskich stosunków seksualnych: 1) obawa przed zarażeniem się chorobą przenoszoną drogą płciową (65%), 2) obawa przed zajściem w ciążę(62%), 3) obawa przed reakcją rodziców (50%)
Rodzice – poprzez to co mówią i jak postępują – wywierają ogromny wpływ na kształtowanie się hierarchii wartości dzieci w sferze seksu. Sondaże podają, że nastolatki pragną otrzymywać informacje na temat seksu od matek i ojców. Oni są dla nich pierwszymi w życiu wzorcami miłości, autorytetu i hierarchii wartości, nie wyłączając z tego sfery seksualnej.. Co ciekawe, opinia uczniów na temat przedmałżeńskiej swobody seksualnej – zarówno mężczyzn jak i kobiet – w dużym stopniu jest uzależniona od tego, jak ową swobodę ocenia matka.
Oczywiście wpływ rodziców jest większy w tych rodzinach, w których rodzice okazują dziecku uczucie, wspierają w trudnych chwilach, wyrażają swoje uznanie dla niego i mają dla niego czas. Tacy rodzice mają również duży autorytet i w życiu swoich dzieci często odgrywają rolę osób “godnych zaufania, ważnych i wpływowych”. Wychowanie w takiej pełnej i harmonijnej rodzinie powoduje na ogół, że nastolatki są mniej zainteresowane aktywnością seksualną. Jak wykazują różne badania bliski związek matki z córką przyczynia się do zmniejszenia prawdopodobieństwa podjęcia przez dziewczynę przedmałżeńskich stosunków płciowych. Także dziewczęta dojrzewające w rodzinie, gdzie są oboje rodzice, rzadziej decydują się na inicjację seksualna niż te, które żyją w rodzinie niepełnej.
Badania wykazują również, że istnieje korelacja między napiętymi stosunkami w układzie rodzice – dzieci i brakiem rodzicielskiego dozoru, a większym prawdopodobieństwem zachodzenia przez nastolatki w ciążę. Dzieciom, mającym obojętnych i zbyt przyzwalających rodziców, trudno uwierzyć w to, że rodzicom naprawdę na nich zależy. Podejście przyzwalające jest przez nich często interpretowane jako odrzucenie.
Przeprowadzone analizy ujawniły również, że stopień rodzicielskiego nadzoru nad dziećmi, gdy zaczynają one chodzić na randki, jest niesłychanie ważnym czynnikiem od którego zależy ciężarność nastolatek. Wskaźniki ciąż u nastolatek wykazują tendencję spadkową, gdy rodzice kontrolują: z kim dziecko chodzi na randki, gdzie chodzi i o której wraca do domu.
Jak wynika z badań na zachowania seksualne dzieci największy wpływ wywierają właśnie rodzice. Ich pomoc w ustalaniu strategii w dziedzinie edukacji seksualnej jest nieoceniona.